niedziela, 4 marca 2012

rozdział trzeci


Andrew jest po prostu nie do zdarcia! Skąd on bierze na to wszystko siłę? Po prostu nie mam pojęcia! Na drugi tydzień ferii wziął wolne i postanowił cały ten czas spędzić ze mną na różnych wycieczkach i tego typu rzeczach. Dzień w dzień gdzieś wychodziliśmy, więc w domu byłem tylko po to, żeby się wyspać i nabrać sił na kolejny dzień, który zapowiadał się idealnie. Rano mieliśmy zjeść pełnowartościowe śniadanie i wyruszyć na łyżwy. I tylko tyle wiem, bo reszty Andrew nie chciał mi zdradzić. Zapewnił mnie tylko, że ten dzień zapamiętam na długo. Tak, jak mówiłem, siedzimy teraz przy stole i pożeramy śniadanie. Dosłownie pożeramy, a w sumie bardziej ja, żeby skończyć jak najszybciej. Dlaczego? Byłem ciekawy, co Andrew zaplanował i nie mogłem się doczekać. Wrodzona ciekawość brała nade mną kontrolę.
- Więc, co dzisiaj robimy...? - Zagaduję.
- Zobaczysz. - Odpowiada krótko, co tylko irytuje mnie jeszcze bardziej.
Jakby nie mógł mi po prostu powiedzieć, a miałby mnie i moje ciągłe marudzenie z głowy! Ale nie, wuj jest nieugięty i chyba na prawdę powinienem sobie odpuścić te próby wyciągnięcia z niego tych wiadomości. Ale z drugiej strony chciałbym wiedzieć, co to będzie. Boję się, że jego pomysł mi się nie spodoba, a on to zauważy. A jeżeli Andrew się domyśli, to wszystko szlag jasny trafi. Specjalnie wziął wolne od pracy i skupił się na mnie, a równie dobrze mógł wyjść gdzieś z kimś czy porobić coś bardziej interesującego niż zajmować się mną. A sama myśl, że mógłbym zepsuć tym cały ten dzień i to w sumie ostatni dzień wzbudza we mnie pewnego rodzaju złość.



Tak więc znajdujemy się teraz przed wejściem do sklepu z ciuchami. Wszystko jest okej, gdyby nie to, że ja nie mam pieniędzy! Idziemy do sklepu bez pieniędzy. No dobrze, ja idę bez pieniędzy. Ale to nie zmienia faktu, że i tak nic sobie nie kupię.
- Po co tu przyszliśmy? - Pytam.
- Musisz jakoś wyglądać jutro w szkole, prawda? Nie puszczę Cię w tych ciuchach do szkoły, nawet o tym nie myśl. Poza tym trzeba ci kupić jeszcze jakieś książki i przybory szkolne. - Odpowiada spokojnie Andrew.
Że co? Kiedy ja mam mnóstwo ciuchów! No może są gdzieś poprzecierane na kolanie, czy z lekka wyciągnięte koszulki, ale zdecydowanie dałbym sobie w nich radę przez te kilka miesięcy!
- Ale po co? Mam swoje ciuchy i czuję się w nich bardzo dobrze, nie potrzeba mi nowych.
Nic nie odpowiada, tylko wchodzi do sklepu. Wodzę wzrokiem za wujkiem, stojąc na środku sklepu lekko zdumiony. Andrew za to całkowicie spokojny ogląda uważnie ciuch po ciuchu, od czasu do czasu spoglądając na mnie z uśmiechem, na co ja odpowiadam tym samym. Widzę w pewnym momencie jak wujek woła mnie gestem dłoni do siebie, a ja podchodzę bliżej.
- Przymierz to, na pewno będzie Ci ładnie.
- A-ale ja nie mogę... Nie mam pieniędzy nawet, żeby to kupić... - Odpowiadam zażenowany. Iść do sklepu bez pieniędzy, tak, tylko ja tak potrafię.
- A kto powiedział, że Ty będziesz za to płacił, hm? - Uśmiecha się spokojnie i wciska mi następny t-shirt w dłonie i kieruje mnie do przymierzalni, po czym pchnie mnie lekko do środka. A ja? Stoję tam dość zdziwiony, po czym nim zdążyłem włożyć koszulkę, drzwi od przymierzalni zaczęły się otwierać. Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, zalałem się rumieńcem, widząc przyglądającego się mnie wujka. Ale... No... Jak tak można?! No bo, żeby wchodzić tak komuś do przymierzalni i to nawet bez pukania! Nie żebym się czegoś wstydził... bo nie wstydzę! ...prawda?
- Ładnie ci w tym, na prawdę. Kupuję tę koszulkę. Będziesz w tym chodził? - Ogląda mnie z uśmiechem.
- Tak, mi też bardzo się podoba, dziękuję. - Odpowiadam.
Po niecałych 30 minutach wychodzimy ze sklepu. Trzymam w rękach trzy torby, w których są same ciuchy... Ciuchy dla mnie. A ja nawet nie miałem nic do powiedzenia. Jeżeli mi się podobał jakiś ciuch, od razu był kupiony. Mój pech chciał, że idąc do samochodu potknąłem się i wszystko co znajdowało się w torbach wyleciało z nich, a ja sam wylądowałem na twarzy, zdzierając sobie przy tym brodę.
- Nic ci nie jest? Nic cię nie boli? Dobrze się czujesz? - Andrew zasypał mnie pytaniami, a ja nie wiedziałem nawet na które mam odpowiadać.
- Tak, wszystko jest w porządku, jedźmy już.
Tak więc udaliśmy się do samochodu. Jeszcze trochę szumiało mi w głowie, zanim do siebie porządnie doszedłem. Tak właściwie, to dlaczego on to wszystko dla mnie robi? Przecież... Gdybym chciał... Ojciec kupiłby mi to wszystko. Nie byłoby z tym większego problemu, bo przecież wiadomo, to do szkoły. A Andrew... Kupił to wszystko ze swoich pieniędzy... Troszczy się o mnie, opiekuje się mną... To tak jakby miłe...

Siedzę w pokoju i układam książki, które jutro muszę ze sobą zabrać. Czemu tych książek jest aż tak dużo? Przecież nosząc tyle książek dorobię się jakiejś wady kręgosłupa! Albo prędzej ktoś ze szkoły mi jej napędzi...Wlekąc się niczym ślimak przez korytarz ozdobiony rozmaitymi obrazkami rozwieszonymi na ścianach, usłyszałem panią nadającą wieczorne wiadomości i głośne chrapanie wujka. Pewnie zasnął na sofie przy oglądaniu. Przechodzę dalej korytarzem i staję przed drzwiami łazienki. Stoję w zamyśleniu, po czym zaraz wchodzę do środka. Przygotowuję się i wchodzę pod prysznic. Wszystko tak, jak zawsze, gdyby nie to, że mydło naleciało mi do oczu, a z paniki poślizgnąłem się i wylądowałem z hukiem na plecach. Słyszę kroki w stronę drzwi i zaraz otwierają się. A ja? Stoję obolały i wpatruję się w wujka, tak samo zresztą jak on we mnie. Widzę, jak jego wzrok wędruje niżej i... Zrywam zasłonę i okrywam się nią, czując, jak do policzków napływa krew, przez którą rumienie się aż po korzonki włosów.
- E-ej, idź sobie! Słyszysz!? No wyjdź! - Krzyczę w jego stronę, a on? Stoi z ręką na ustach i przygląda mi się roześmianymi oczami. Patrzy tak jeszcze przez chwilę, po czym wybucha głośnym śmiechem i wychodzi z łazienki. Zbieram się w sobie po kilku minutach i ubieram się w piżamę. W drodzę z łazienki do pokoju osuszam porządnie włosy ręcznikiem. Wchodzę do siebie, zamykam drzwi i rzucam się na łóżko. Dzisiejszy dzień to był bardzo dziwny dzień, a zarazem bardzo miły dzień. Sam nie wiem, jak mam na to wszystko patrzeć.

Sekushi

2 komentarze:

  1. Jeśli masz zamiar zrobić jakiś mały incest, to zatrzymaj się w tym miejscu i zastanów nad dalszą akcją, żeby to wszystko za szybko nie wyszło. W ogóle, cała akcja posuwa się jakoś szybko: ledwo główny bohater wyjechał z domu, już są ferie i jego krewny, w tym przypadku wujek, którego nawet nie znał wcześniej przejmuje nad nim pełną opiekę. Popełniasz błąd, który robi większość początkujących młodych pisarzy: zbyt szybko próbujesz opowiedzieć nam historię. Dlatego, jako autor z pewnym stażem, proponuję, żebyś zatrzymała się na chwilę i zastanowiła, a potem spróbuj pobawić się słowem, obracaj go we wszystkie strony, rozkoszuj się samym jego brzmieniem, zmieniaj zdanie osiem razy zanim coś napiszesz i zwolnij, bo muszę przyznać, że kiedy zawitałem na stronę, do której link podrzuciła mi znajoma, to po kilku pierwszych zdaniach stwierdziłem: Ot, kolejna dwunastolatka z kolejną nudną historyjką. Ale tu się pomyliłem, bo opowieść, chociaż ma pewne niedociągnięcia nawet mnie zainteresowała, do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać nad bohaterami i ogólną akcją.
    Sprawa literówek, interpunkcji i braku logicznego sensu niektórych zdań - to są sprawy, nad którymi musisz popracować, ale są to zwykłe błędy, łatwe do naprawienia. Myślałaś może o becie? Kimś, kto pomógł by Ci z interpunkcją, może coś podpowiedział? Pomyśl o tym, jestem pewien, że w sieci lub na jakimś forum literackim znajdziesz kogoś, kto chętnie Ci pomoże :).
    Mam nadzieję, że moje słowa Cię nie zraziły i że nie skończysz na trzech rozdziałach.
    Powodzenia w pisaniu i przede wszystkim pisz dalej, nawet jeśli ktoś Ci powie, żebyś przestała, bo mamy w końcu wolność słowa i tak na dobrą sprawę nikt Ci tego zabronić nie może :).

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za wszystkie rady, staram się jak mogę by wszystko było jak najlepiej. Wezmę sobie te rady do serca. x3

      Usuń