- Żeby tylko... żeby tylko nie wrócił... - powtarzałem w myślach, modląc się o to, by ojciec nie wrócił. Nagle hałas pod oknem, serce bije szybciej. Coraz głośniejszy hałas, nagły trzask drzwi. Śmiechy, krzyki, znajomy głos. Ojciec. Wrócił. Sprośny żarcik w stronę następnej "koleżanki" i znów głośny śmiech. Podszedłem do uchylonych drzwi, nasłuchać, czy ojciec się do mnie nie wybiera. Znów trzask drzwi. Cisza. Kroki po schodach. Coraz głośniejsze. Przez szparę w uchylonych drzwiach widać sylwetkę. Coraz wyraźniejszą. Uciekam szybko na łóżko, udaję że śpię. Ojciec się zbliża. Nagły huk otwieranych z potężną siłą drzwi do mojego pokoju. Kroki w stronę mojego łóżka. Serce wali coraz bardziej, ciało zaczyna się trząść ze strachu. Czuję na sobie wzrok ojca. Wstrzymuję oddech. Chwiejny krok w stronę drzwi, trzask, cisza. Jest bezpiecznie, chyba. Po krótkiej chwili obracam się niespiesznie w stronę drzwi. W pokoju nikogo nie ma oprócz mnie. Ulga, serce bije w normie.
Z zamyślenia wyrwały mnie słowa ojca, wołającego mnie do swojego gabinetu. Nie
często się zdarza, że wzywa mnie do siebie, więc to musi być coś poważnego, ale
jakoś nic sobie z tego nie robię. Mało obchodzą mnie jego kazania na temat mojej
nauki czy zachowania. Jakoś przywykłem do ciągłego narzekania na mnie i moje
poczynania. Udałem się w końcu do ojca trochę leniwym krokiem. Zapukałem lekko
w drzwi i wszedłem do środka. Tata siedział za biurkiem i nawet nie oderwał
oczu od papierków, które bacznie przeglądał. wskazał jedną ręką na krzesło na
przeciwko niego i powiedział krótko:
- Usiądź.
Zrobiłem, jak powiedział. Opadłem na krzesło, rozkładając się wygodnie i zakładając jedną nogę na drugą. Machałem stopą, rozglądając się po suficie i przyglądając obrazom na ścianach. Na jednym z nich była fotografia. Fotografia mamy. Wpatrywałem się w nią dość długo, dopóki ojciec nie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Cóż, Gabrielu, musimy porozmawiać - oznajmił iście grobowym głosem - Nasza sytuacja nie należy do łatwiejszych, zdajesz sobie chyba z tego sprawę. Co za tym idzie, podjąłem decyzję, o której chciałbym Cię teraz poinformować i niestety czy chcesz, czy nie, decyzja zapadła i w tym przypadku nie mogę liczyć się z twoim zdaniem, bo doskonale wiem, jakie ono by było. Mianowicie, będziesz musiał wyjechać stąd na jakiś czas. Sprawy szkoły są już załatwione, więc o to się nie martw.
- A-ale jak to? Gdzie wyjeżdżam?! O co do diabła ci chodzi, co? Przeszkadzam Ci tu? No powiedz! Powiedz, że ciągle Ci zawadzam i że masz mnie dość! - z każdym słowem krzyczałem coraz głośniej, a ojciec wpatrywał się we mnie z uwagą i zdziwieniem. Oddychałem płytko, a we mnie się aż gotowało. Byłem wściekly! Jaka wyprowadzka do licha?! Nie chcę nigdzie wyjeżdżać. Może i nie mam tutaj wielu znajomych, w sumie nie mam żadnych, bo na każdym kroku ktoś mi dopieka... Po prostu nie chcę i już!
- Synu, co Ty mówisz. Tak, czy inaczej, decyzja jest podjęta i żadne krzyki tego nie zmienią. Spakuj się. Jutro z rana przyjedzie po Ciebie samochód i zawiezie Cię w wyznaczone miejsce - odparł całkowicie spokojnie - A teraz wyjdź, bo mam masę pracy i nie przeszkadzaj mi już dzisiaj - to było powiedziane już nieco bardziej szorstkim głosem.
O co w ogóle chodzi? Przecież nie ma żadnego powodu na moją wyprowadzkę. Wyjeżdżam gdzieś, nawet nie wiem gdzie, będę mieszkał u kogoś... W sumie nawet tego nie wiem. Nie mam pojęcia z kim będę mieszkał i kto to dla mnie będzie. Podsumowując? Nic nie wiem. Decyzja została podjęta. A ja? A ja jak zwykle nie mam nic do gadania, nawet na swój temat...
To wszystko jest jakieś popieprzone...
Sekushi
- Usiądź.
Zrobiłem, jak powiedział. Opadłem na krzesło, rozkładając się wygodnie i zakładając jedną nogę na drugą. Machałem stopą, rozglądając się po suficie i przyglądając obrazom na ścianach. Na jednym z nich była fotografia. Fotografia mamy. Wpatrywałem się w nią dość długo, dopóki ojciec nie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Cóż, Gabrielu, musimy porozmawiać - oznajmił iście grobowym głosem - Nasza sytuacja nie należy do łatwiejszych, zdajesz sobie chyba z tego sprawę. Co za tym idzie, podjąłem decyzję, o której chciałbym Cię teraz poinformować i niestety czy chcesz, czy nie, decyzja zapadła i w tym przypadku nie mogę liczyć się z twoim zdaniem, bo doskonale wiem, jakie ono by było. Mianowicie, będziesz musiał wyjechać stąd na jakiś czas. Sprawy szkoły są już załatwione, więc o to się nie martw.
- A-ale jak to? Gdzie wyjeżdżam?! O co do diabła ci chodzi, co? Przeszkadzam Ci tu? No powiedz! Powiedz, że ciągle Ci zawadzam i że masz mnie dość! - z każdym słowem krzyczałem coraz głośniej, a ojciec wpatrywał się we mnie z uwagą i zdziwieniem. Oddychałem płytko, a we mnie się aż gotowało. Byłem wściekly! Jaka wyprowadzka do licha?! Nie chcę nigdzie wyjeżdżać. Może i nie mam tutaj wielu znajomych, w sumie nie mam żadnych, bo na każdym kroku ktoś mi dopieka... Po prostu nie chcę i już!
- Synu, co Ty mówisz. Tak, czy inaczej, decyzja jest podjęta i żadne krzyki tego nie zmienią. Spakuj się. Jutro z rana przyjedzie po Ciebie samochód i zawiezie Cię w wyznaczone miejsce - odparł całkowicie spokojnie - A teraz wyjdź, bo mam masę pracy i nie przeszkadzaj mi już dzisiaj - to było powiedziane już nieco bardziej szorstkim głosem.
O co w ogóle chodzi? Przecież nie ma żadnego powodu na moją wyprowadzkę. Wyjeżdżam gdzieś, nawet nie wiem gdzie, będę mieszkał u kogoś... W sumie nawet tego nie wiem. Nie mam pojęcia z kim będę mieszkał i kto to dla mnie będzie. Podsumowując? Nic nie wiem. Decyzja została podjęta. A ja? A ja jak zwykle nie mam nic do gadania, nawet na swój temat...
To wszystko jest jakieś popieprzone...
Sekushi
Hmmmm przeczytałam narazie początek...
OdpowiedzUsuńNieźle nieźle, tylko gdybyś ograniczył/ła powtórzenia byłoby gites :)
Czytam dalej :)
Dziękuję bardzo! :3
Usuń